Wraz ze znoszeniem ograniczeń pandemicznych i nadejściem wiosny mój karnet koncertowy zaczął się wypełniać i ostrzyłem sobie apetyt na ciekawe koncerty. Niestety, rzeczywistość lubi płatać figle i nie wszystko poszło zgodnie z planem.
Zapowiadany koncert Maurizio Polliniego wpierw został odwołany, następnie odbył się w terminie dla mnie niedogodnym. Hélas! Ominęła mnie okazja wysłuchania na żywo wielkiego pianisty. Tym bardziej czekałem na koncert Marty Argerich zaplanowany na 5 maja. Niestety, i tym razem, z powodu choroby pianistki jej występ odwołano. W rezultacie nie wysłuchałem na żywo koncertu na dwa fortepiany Poulenca (Argerich miała towarzyszyć Polina Leszczenko. Ach, to by była uczta…) Na szczęście nie zawiodła Antwerpska Orkiestra Symfoniczna i jej dyrygentka Elim Chan.
Impresariat starał się znaleźć godne zastępstwo nieobecnej Mistrzyni. Zgodził się Aleksiej Wołodin. Zamiast koncertu Poulenca w związku z brakiem drugiego pianisty wstawiono do programu III koncert fortepianowy Beethovena.
W programie znalazły się ostatecznie cztery utwory.
Rozpoczęto symfonicznym D’un soir triste niezwykłej kompozytorki Lili Boulanger, młodszej siostry sławnej pedagożki Nadii. To przedostatni utwór młodo zmarłej (1918) na gruźlicę utalentowanej Francuzki. Utwór istnieje w kilku wersjach, w tym na fortepian i orkiestrę. Tym razem wykonała go sama orkiestra. Jest bardzo ciemny, przepełniony smutkiem, niemal rozpaczą. Zdecydowanie zdradza duży, niespełniony talent i potencjał młodej dziewczyny.
Z kolei zagrano III koncert fortepianowy c-moll op. 37 Beethovena. Aleksiej Wołodin zdawał sobie sprawę, że staje przed sporym wyzwaniem. Publiczność przyjęła go jednak otwarcie. (W programie zamieszczono wzmiankę, że artysta potępił agresję rosyjską na Ukrainę). Do koncertu pianista podszedł z respektem; grał nie z brawurą, acz dość pewnie. Grał przejrzyście, kiedyś powiedziałoby się: z nabożeństwem, wydatnie eksponując, celebrując partie fortepianu, szczególnie kadencję. Pozwalał publiczności rozsmakować się w treści i strukturze dzieła. Jego gra stopniowo lecz szybko zdobywała zwolenników. W trzeciej części koncertu (Rondo. Allegro.) słuchacze byli już zdecydowanie razem z artystą i orkiestrą. Domagano się bisu i otrzymano go. Anna, której towarzyszyłem tego wieczoru, podpowiedziała, że Wołodin zagrał etiudę Chopina op. 25 nr 1, „z tych łatwiejszych”.
W czasie przerwy można było obejrzeć wystawę o tematyce ukraińskiej, którą zaopatrzono w nagrane wypowiedzi historyka Timothy Snydera.
Nastrój wieczoru po przerwie kontrastował z jego początkiem. Symfonicy z Antwerpii zaprezentowali Sinfoniettę Francisa Poulenca. Utwór, godny swej nazwy, jest lekki i niemal taneczny. Przeważa nastrój pogodny, miejscami żartobliwy. Znawcy odnajdują w nim nawiązania, czy raczej pokłon dla twórczości Haydna. Ja dosłuchałem się w utworze uczucia ulgi, radości z zakończenia dopiero co drugiej wojny światowej (prawykonanie utworu na zamówienie BBC odbyło się w 1948 r.). Jest to niewątpliwie bardziej dzieło swojej epoki niż utwór ponadczasowy. Kto wie, może gdyby orkiestra ćwiczyła nieco dłużej, Sinfonietta brzmiałaby jeszcze pogodniej?
Po przerwie było widać, że część publiczności przyszła tylko na Beethovena i Wołodina – niektóre miejsca pozostały puste. I to był błąd tych, którzy pospieszyli do domów. Bowiem na deser, a należałoby właściwie rzec, jako danie główne, podano drugą suitę z baletu Daphnis et Chloé Ravela.
Orkiestra pokazała swą klasę w trakcie całego wieczoru, ale na koniec prawdziwie zabłysnęła, tak jak zasługuje na to kompozycja Maurice’a Ravela. Zespół pod dyrekcją wschodzącej gwiazdy dyrygentury, Elim Chan (o której nagraniu koncertów Chopina miałem okazję wspomnieć wcześniej na blogu) pokazał się od najlepszej strony. Wykonanie rozświetliło się wspaniałym dźwiękiem, mieniło niezwykłymi barwami, porywało rytmiką i, w tym przypadku niekłamaną, tanecznością. Orkiestra i dyrygentka przekazały słuchaczom sporą dawkę pozytywnej energii. Flety, smyczki i drewniana sekcja dęta zebrały zasłużone dodatkowe owacje.
Przyjemnie było słuchać i patrzeć na orkiestrę ciesząca się z bardzo udanego wykonania. Chciałbym słuchać orkiestr pod kierunkiem Elim Chan częściej, chciałbym by pojawiło się więcej jej nagrań.